Choć tytuł mówi sam za siebie dzisiaj mowa będzie nie o czym innym jak o miłości na odległość i związanej z nimi podróżami. Choć jest to trudne do realizacji – wiem sama po sobie, nie jest to jednak nie możliwe. Miłość na odległość sprawdza się i może przetrwać przy odpowiednim zaangażowaniu. Jeżeli jednej i drugiej stronie zależy na sobie próba czasu i odległości nie jest straszna.
Turystyka miłosna sama w sobie ma coś magicznego. Osobiście bardzo łubie wyczekiwać dnia, w którym wyjadę by spotkać się z ukochanym. Zawsze najtrudniej jest wyjeżdżać i parę dni po rozstaniu, ale potem Zycie wraca do normy – ja zajmuje się swoimi sprawami, a Podróżnik swoimi i znowu zaczynamy odliczanie do umówionej kilkudniowej randki.
Z moich studenckich obserwacji jest to zjawisko częste i sprawdza się nie tylko w Naszym przypadku. Niejednokrotnie słyszę od znajomych, że w ten sposób bardziej się doceniają i szanują wspólnie spędzony czas. Po prostu każda chwila spędzona z druga osoba jest ważna i szkoda czasu rozwodzenie się tzw. „pierdołami”. Czas spędzony razem jest wykorzystany do maksimum, a każda wspólna chwila jest niezwykle ważna.
Wskazówki planowania turystyki miłosnej, czyli co zrobić żeby Nasza MIŁOŚĆ nie puściła nas z torbami:
1. Tani transport – najlepiej sprawdzić wszystkie możliwe środki transportu: PKP, PKS, prywatne busy – po prostu wszystko co nas zawiezie do ukochanej osoby. Oczywiście priorytetem jest koszt podróży. Osobiście preferuje moje ulubione PKP – Poczekaj Kiedyś Przyjedzie J. Z racji zniżek, wygody i w miarę godziwego połączenia – choć z przesiadkami czasami wychodzi mi 6h w podróży, ale dla kochającego nic strasznego.
Warto sprawdzić ceny bilety z przesiadkami dla różnych środków transportu. Coraz więcej firm oferuje zniżki pod warunkiem wcześniejszej rezerwacji/kupna biletu – z korzyścią dla nas: niższa cena i pewne miejsce.
2. Termin wyjazdu – z racji sporej odległości warto zaplanować tak randkę, aby spędzić maksymalnie dużo czasu z ukochana osoba. Przykładowo wybieramy się na weekend, więc warto już w piątek wybrać się w podróż, zaraz po pracy, zajęciach etc. Kalkulacja dni wolnych – jak najbardziej. Czasem warto wziąć jeden czy dwa dni urlopu, po to aby wydłużyć pobyt.
3. Nocleg – najlepiej, gdy mamy możliwość przenocowania u ukochanej osoby. Jeśli nie można się poratować znajomymi lub rodziną w okolicy. Sytuacja wygląda gorzej, gdy nie możemy skorzystać z czyjejś gościnności. Wtedy najlepiej rozglądnąć się z wyprzedzeniem za lokum dospania. Można spróbować w prywatnych kwaterach , które obecnie mają nawet przystępne ceny, w schroniskach młodzieżowych, internatach, akademikach. Na pewno będzie taniej niż w przydrożnym hotelu. Ostatnia ewentualność to nocleg prawdziwego turysty – pod chmurką. Polecam, ale tylko w lecie i to najlepiej w ciepłym śpiworze w namiocie.
3. Jedzonko – podobnie jak z noclegiem. Jeśli mamy u kogo się gościć – korzystajmy, a na pewno uratu jemy nasz portfel przed totalną zagładą. W przeciwnym razie korzystajmy z własnych zdolności kulinarnych, nie ma nic lepszego jak wspólne gotowanie (przynajmniej dla takich łasuchów jak ja i podróżnik) A nawet jeśli takich nie posiadamy – dzisiejsze dania z torebki są łatwe do wykonania, syte i przede wszystkim tańsze niż małe porcje serwowane w restauracjach.
4. Codzienny transport – w przypadku częstego korzystania z komunikacji publicznej lepiej wykupić bilet czasowy np. 24h, 48 h, 72 h. Kalkulując koszty przy paru przejazdach w dodatku z przesiadkami, możemy zaoszczędzić parę groszy. Bilety całodobowe są tańsze w porównaniu z paroma biletami jednorazowymi.
5. Rozrywka – lokalne imprezy i eventy to darmowe atrakcje. Jeśli jesteście miłośnikami klubów warto rozejrzeć się za takimi, które oferują wstęp za darmo (bardzo często do wyznaczonej godziny np. 22.00 albo spełniając odpowiedni warunek np. ubiór na biało tzw. „whiteparty”).
A może Wy znacie jakieś sposoby na obniżenie kosztów turystyki miłosnej?
Czekam na Wasze wskazówki.